Fałszywy motorniczy z Katowic uzależniony od dopalaczy? Matka Adama: - Pobyt na oddziale psychiatrycznym może mu uratować życie

Pojawiają się nowe informacje w sprawie 25-letniego mężczyzny, który w Katowicach porwał tramwaj i kierował nim aż do Chorzowa, zabierając po drodze pasażerów. Jak twierdzi organizator zbiórki na pomoc prawną dla Adama, chłopak od kilku lat jest uzależniony od dopalaczy. Dlatego zbiórka na pomoc prawną dla chłopaka zmieniła nazwę na zbiórkę na pomoc prawną i leczenie pseudomotorniczego.

Katarzyna Pachelska
Tramwaj Katowice

Zbiórka na pomoc prawną dla 25-letniego Adama, "porywacza" tramwaju, zorganizowana przez Grzegorza Siemko, zmieniła nazwę na zbiórkę na "pomoc prawną i leczenie" (link do zrzutki: zrzutka.pl). Dziś na koncie zrzutki jest ponad 6 tysięcy złotych.

Zbiórka też na leczenie Adama z uzależnienia od dopalaczy

- Zdecydowałem się zmienić profil zbiórki, bo dowiedziałem się od mamy Adama, że od 5 lat jest on uzależniony od dopalaczy - tłumaczy Grzegorz Siemko. - Jego mama mówi, że przez te lata walczy o syna. To dobry chłopak, ale dopalacze sprawiły, że czasami zachowuje się dziwnie i irracjonalnie. Jest pobudzony, agresywny, czasami konfabuluje - dodaje Siemko.

Jak się okazuje, również w czasie zeznań na policji zmyślał, że jego ojciec jest motorniczym, i że chciał spróbować, jak to jest kierować tramwajem właśnie dlatego. Mama Adama wyjaśnia, że w ich rodzinie nie ma motorniczych.

- To zagubiony, uzależniony chłopak. Uważam, że trzeba mu pomóc - wyjaśnia Grzegorz Siemko.

Pobyt na oddziale psychiatrycznym może uratować życie Adamowi

Choć decyzja sądu chorzowskiego o zastosowaniu wobec chłopaka 3-miesięcznego aresztu mogła się wydawać za bardzo drastyczna, to okazuje się, że mama Adama ma nadzieję, że dzięki niej jej syn w końcu zostanie zdiagnozowany na oddziale psychiatrycznym (obecnie przebywa na takim oddziale w Krakowie) i będzie tam leczony. - Ta decyzja prokuratury może uratować życie mojemu synowi - wyjaśnia mama Adama.

- Kiedy rozmawiałem pierwszy raz z mamą „motorniczego”, ona powiedziała mi: Mój syn Adam aniołem nie jest, ale to dobry synek, od kilku lat walczę o jego życie bez dopalaczy, tylko w tej walce jestem sama - mówi Grzegorz Siemko. - Te słowa sprawiły, że postanowiłem pomóc zupełnie mi obcej osobie. Kiedy uruchomiłem pomoc posypała się lawina hejtu w moją stronę, że pomagam złodziejowi itp. - przypomina.

- Ciekawe ile razy „motorniczy” pan Adam został zgłoszony do Głównego Inspektora Sanitarnego na przełomie ostatnich lat, kiedy jego mama informowała służby o problemie syna z dopalaczami, jak bezradna prosiła o leczenie i ratunek dla swojego dziecka? - zastanawia się organizator zbiórki. - Ustawa o tzw. dopalaczach wprowadza obowiązek informacyjny na temat zatruć i podejrzeń zatruć oraz zgonów spowodowanych przez nowe narkotyki („dopalacze”), są to dane przekazywane do Głównego Inspektora Sanitarnego. Zakłada się, że wartość tego rozwiązania legislacyjnego to nie tylko utrwalenie dobrze funkcjonującego systemu, a przede wszystkim nałożenie obowiązku zgłaszania ostrych przypadków zatruć oraz rejestracji zgonów, umożliwi wczesne rozpoznawanie i adekwatne reagowanie na zagrożenie. Czy faktycznie ten system walki z dopalaczami działa tak idealnie, to dlaczego od pięciu lat powiększa się kartoteka karna „motorniczego”, a nikt nie podjął się tematu walki z dopalaczami? Może gdyby ktoś wcześniej usłyszał te matczyne prośby, to pan Adam nie zostałby słynnym „motorniczym” - zastanawia się Grzegorz Siemko.

Jak dodaje, wiele osób krytykuje sąd i prokuraturę za 3-miesięczny areszt i skierowanie Adama na szpitalny oddział psychiatryczny, ale w opinii mamy pseudomotorniczego ta krytyka jest niesłuszna. Dziękuje ona Bogu, że ten słynny kurs tramwajem nr 33 zakończył się tak szczęśliwie.

- Tutaj potrzebne jest leczenie i terapia aby ratować tego chłopaka ze szponów DOPALACZY. Dzięki Wam możemy organizować pomoc i wsparcie dla Adama, za co bardzo dziękujemy. Jak mówił Marek Kotański "Każdy człowiek zasługuje na szansę" - pisze Grzegorz Siemko.

"Porywacz" tramwaju przejechał nim z Katowic do Chorzowa, zabierając po drodze pasażerów

Przypomnijmy, że w nocy z 28 na 29 października 2022 r. młody mężczyzna wsiadł przez nikogo nie niepokojony do włączonego tramwaju stojącego w zajezdni Tramwajów Śląskich w Katowicach-Zawodziu. To nie był byle jaki tramwaj, bo warta 7 mln 60-tonowa PESA. Chłopak na tyle obeznany z technologią prowadzenia tramwaju, że przybrał nawet numer (33 - taka stała linia nie istnieje w Metropolii), wyjechał z zajezdni i jak gdyby nic pojechał w stronę Chorzowa, pokonując po drodze m.in. skomplikowane skrzyżowanie torowisk na katowickim Rynku. Mało tego, po drodze, jak prawdziwy motorniczy, zatrzymywał się na przystankach i zabierał pasażerów, którym jak widać nie przeszkadzało, że wsiadali do tramwaju nieistniejącej linii.

Jednak nieautoryzowana przejażdżka 25-latka zakończyła się w Chorzowie, bo czujny motorniczy tramwaju jadącego z naprzeciwka powiadomił dyspozytora Tramwajów Śląskich o pojeździe widmo. By zatrzymać pseudomotorniczego, trzeba było wyłączyć napięcie w sieci trakcyjnej.

Mieszkaniec Świętochłowic podczas zatrzymania przez policję był spokojny, i jak się okazało po badaniach - trzeźwy. Swój wybryk tłumaczył tym, że jest synem motorniczego (prawdziwego) i chciał się na własnej skórze przekonać, jak to jest kierować tramwajem.

25-letni mieszkaniec Świętochłowic, który bez uprawnień kierował tramwajem, uprowadzając go wcześniej z zajezdni Tramwajów Śląskich w Katowicach, został aresztowany za ten czyn na 3 miesiące. W ramach aresztu trafił na oddział psychiatryczny. Decyzja o umieszczeniu go w szpitalu wynikała z jego zachowania w momencie zatrzymania i podczas przesłuchania.

Prokuratura Rejonowa w Chorzowie postawiła mu dwa zarzuty:

  • sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym,
  • zaboru cudzego pojazdu w celu krótkotrwałego użycia

Za co grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Czy Adam był poczytalny podczas uprowadzenia tramwaju?

- Tak naprawdę nie wiadomo, czy mężczyźnie grozi jakakolwiek kara, bo pojawiły się uzasadnione wątpliwości, czy można mu przypisać winę - tłumaczy specjalista od prawa karnego, dr hab. Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego na swoim profilu Dogmaty Karnisty na Facebooku.

- Czy mężczyzna był poczytalny w czasie zabierania tramwaju? To trzeba dopiero ustalić. Jeśli okaże się, że sprawca nie był poczytalny, o żadnej surowej karze nie może być mowy. Niepoczytalność wyłącza winę, a bez winy nie można stwierdzić, że ktoś popełnił przestępstwo. Nie ma kary bez winy ("Nulla poena sine culpa"). Zaś ograniczona poczytalność sprawcy w czasie czynu to podstawa do nadzwyczajnego złagodzenia wymierzanej mu kary. Każdy człowiek na prawo do uczciwego traktowania. Osoba niepoczytalna korzysta z pełni praw procesowych. Nie powinna być stygmatyzowana ani z powodu swej niepoczytalności, ani odwrotnie: poprzez przypisywanie jej winy i kary, których nie powinna ponosić - dodaje Małecki.

ZTM tramwaj

Może Cię zainteresować:

25-letni "porywacz" tramwaju z Katowic trafił na oddział psychiatryczny. W ramach aresztu

Autor: Katarzyna Pachelska

02/11/2022

Ten tramwaj uprowadził 25-latek ze Świętochłowic

Może Cię zainteresować:

Ekspert prawa karnego: Uzasadnienie aresztu dla "porywacza" tramwaju jest po prostu absurdalne

Autor: Katarzyna Pachelska

02/11/2022

Subskrybuj 24kato.pl

google news icon