Fragment lokomotywowni w Katowicach strawił ogień. Dlaczego powinna zostać zabytkiem?

Ogień doszczętnie strawił dach i stropy budynku dyrekcji nieczynnej lokomotywowni w Katowicach. To jeden z elementów całego kompleksu, który ma zostać wkrótce wpisany do wojewódzkiego rejestru zabytków. Dlaczego to takie ważne, aby zachować kolejowe dziedzictwo miasta i regionu? - Sieć torów to tak naprawdę krwiobieg, który pozwalał i nadal pozwala funkcjonować całemu Górnośląskiemu Okręgowi Przemysłowemu - wyjaśnia Joanna Budny-Rzepecka.

Ogień w budynku dyrekcji zauważono w piątek, 29 października, nad ranem. Dyżurny Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach odebrał zgłoszenie kilkanaście minut po godz. 7.00.

- Kiedy na miejsce przyjechały pierwsze zastępy, dach budynku był całkowicie pochłonięty płomieniami. Całkowicie spłonęły wszystkie drewniane elementy stropów oraz zadaszenia - informuje oficer prasowy jednostki st. kpt. Adam Kryla.

Po południu na terenie nieczynnej lokomotywowni przy ul. Raciborskiej w Katowicach nadal pracowali mundurowi. Dogaszanie ognia to proces czasochłonny. - W akcji gaśniczej udział wzięło czternaście zastępów Państwowej Straży Pożarnej - dodaje st. kpt. Kryla.

Aktualizacja: Po kilku godzinach od publikacji tego tekstu dowiedzieliśmy się, że budynek administracji, który strawił pożar, przeznaczono do rozbiórki. Więcej informacji TUTAJ.

Ostatnia prosta na drodze do wpisania lokomotywowni do rejestru zabytków

Nieoficjalnie mówi się, jak niemal zawsze w takiej sprawie, że ogień najprawdopodobniej wznieciły osoby dotknięte kryzysem bezdomności.

- To naprawdę dziwne, że w chwili, kiedy kończy się postępowanie dowodowe dotyczące wpisu do wojewódzkiego rejestru zabytków, płonie jeden z budynków, który został ujęty w zgłoszeniu - uważa Joanna Budny-Rzepecka ze Stowarzyszenia Ochrony Dziedzictwa Industrialnego.

Lokomotywownia jest własnością Polskich Kolei Państwowych. Społecznicy zajęli się jej losem, kiedy z obiektu zniknęła ochrona, co spowodowało nasilenie działalności szabrowniczej na liczącym pięć hektarów powierzchni kompleksie.

- To było de facto przyzwolenie na powolną destrukcję, dlatego podjęliśmy kroki, aby wpisać lokomotywownię do wojewódzkiego rejestru zabytków - wyjaśnia Budny-Rzepecka.

Teraz kończy się postępowanie Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Katowicach, które ma zakończyć się wpisaniem do rejestru zabytków fragmentu nieczynnej lokomotywowni, m.in. dwóch charakterystycznych wachlarzy, wieży ciśnień i właśnie budynku dyrekcji, który ucierpiał w pożarze.

Lokomotywownia znajduje się już w gminnej ewidencji zabytków, więc dlaczego wpis do rejestru wojewódzkiego jest tak ważny? - Dzięki temu można zobligować właściciela zabytku do koniecznych napraw lub przyznać, bo niewielkie, ale dotacje na utrzymanie obiektu. To daje konserwatorowi pełny zestaw narzędzi, jakie przewiduje prawo - tłumaczy członkini stowarzyszenia.

Dlaczego zachowanie lokomotywowni w Katowicach jest tak ważne?

Według ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, określenie „zabytek” oznacza: „nieruchomość lub rzecz ruchomą, ich części lub zespoły, będące dziełem człowieka lub związane z jego działalnością i stanowiące świadectwo minionej epoki bądź zdarzenia, których zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową”.

Nieczynna od kilkunastu lat lokomotywownia to zdaniem Stowarzyszenia Ochrony Dziedzictwa Industrialnego zabytek unikatowy, a także symbol rozwoju przemysłowego Katowic i całego Górnego Śląska. Obiekt był świadkiem przejścia z lokomotyw parowych na spalinowe oraz elektryczne.

- Pojawienie się na tym terenie kolei pociągnęło za sobą gwałtowny rozwój. Sieć torów to tak naprawdę krwiobieg, który pozwalał i nadal pozwala funkcjonować całemu Górnośląskiemu Okręgowi Przemysłowemu, o czym zapominamy. W zbiorowej pamięci utrwaliło się górnictwo, ale hutnictwo czy kolej zostały całkowicie zapomniane - mówi z przykrością Budny-Rzepecka i podkreśla, że właśnie dlatego tak ważne jest zachowanie dawnej lokomotywowni.

Wieża ciśnień to prawdopodobnie najstarsza tego typu konstrukcja w Polsce

Ponadto architekt Ryszard Nakonieczny podczas Forum Konserwatorów Zabytków w Katowicach, które odbyło się w 2018 roku, przedstawił wyniki swoich obserwacji, według których wieża ciśnień dawnej lokomotywowni jest najstarszą żelbetową konstrukcją na Górnym Śląsku, a najprawdopodobniej również w całej Polsce.

Jak się tym zainteresował? Od lat jeździ pociągiem z Katowic na Wydział Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach i ogląda popadającą w ruinę lokomotywownię. Dzięki temu zauważył, że z wieży odpadają elementy betonowego płaszcza, który ochraniał mieszczący pięćset metrów sześciennych wody zbiornik, a pod spodem znajdują się stalowe zbrojenia.

- Za najstarszą konstrukcję żelbetową, jak powstała na terenach dawniej należących do Polski, uważa się most eksperymentalny na Politechnice Lwowskiej autorstwa Maksymiliana Thulliego (1894), ale to dzisiejsza Ukraina. Literatura dotycząca węzła kolejowego w Katowicach wskazuje natomiast, że projekt wieży pochodzi z 1899 roku, a cały obiekt z roku 1901 - wyjaśnia Nakonieczny.

To oznacza, że żelbetowa konstrukcja w Katowicach powstała wcześniej niż wieża ciśnień Na Grobli we Wrocławiu (1902) oraz przebudowany Teatr Stary w Krakowie (1903-1906).

- Najstarsze progresywne konstrukcje, które dały początek architekturze nowoczesnej we Lwowie, Wrocławiu i Krakowie, są wpisane do rejestru zabytków. Naszą powinnością jest więc wpisanie do rejestru kompleksu lokomotywowni. To dziedzictwo, które należy chronić - uważa architekt.

Subskrybuj 24kato.pl

google news icon