Antyterroryści z Katowic weszli do złego mieszkania. "Bałam się, że nas zabiją". Po latach zapadł wyrok

Antyterroryści siłą, z użyciem granatów hukowych, weszli do mieszkania na strzeżonym osiedlu w Katowicach. Myśleli, że w środku jest poszukiwany dwoma listami gończymi przestępca, a okazało się, że obezwładnili lekarza i jego partnerkę. Po latach procesu zapadł wyrok uniewinniający mundurowych.

Polska Policja
Antyterroryści weszli do złego mieszkania w Katowicach

Do niechlubnej akcji antyterrorystów doszło w połowie marca 2012 roku. Funkcjonariusze dowiedzieli się wówczas, że na strzeżonym osiedlu w Katowicach przebywa poszukiwany dwoma listami gończymi złodziej samochodów. Działania były obarczone ryzykiem, ponieważ pojawiło się podejrzenie, ze jest on uzbrojony.

Antyterroryści weszli do złego mieszkania. "Bałam się, że nas zabiją"

Mundurowi przyjechali na miejsce i podczas rozmowy z ochroniarzem wytypowali mieszkanie, w którym miał przebywać podejrzany. Bez zwłoki ruszyli do akcji.

Kiedy przebywający wewnątrz lokator zobaczył przed własnymi drzwiami zamaskowanych mężczyzn z bronią, zablokował je ciałem. Wówczas do środka wrzucono granaty hukowe. Funkcjonariusze weszli siłą, obezwładniając dwie osoby.

Po sprawdzeniu dokumentów okazało się, że to jednak nie poszukiwany przestępca, ale lekarz oraz jego partnerka.

- Nie mogli się dostać, ale cały czas było parcie na drzwi, krzyki, granaty hukowe. Nastąpił wybuch w łazience - dzięki Bogu drzwi były otwarte, więc granat do mnie nie wrócił, nie poranił mnie. Dopiero wtedy usłyszałem: "Policja, otwierać". Rzucili mnie na ziemię, odwrócili, wykręcili ręce - mówił wówczas poszkodowany reporterce RMF FM Annie Kropaczek.

- Bałam się, że nas zabiją. Byli tak agresywni, tak niepohamowani - dodawała jego partnerka, której podczas akcji złamano ząb.

Poszukiwanego złodzieja antyterroryści zatrzymali ostatecznie w mieszkaniu, które znajdowało się piętro wyżej.

Antyterroryści z Katowic uniewinnieni po latach procesu

Prokuratura Okręgowa w Katowicach oskarżyła czterech antyterrorystów o przekroczenie uprawnień i pobicie lekarza. Proces toczył się z wyłączeniem jawności. Sprawę rozpatrywało w sumie kilka instancji, aż w listopadzie 2021 roku przed Sądem Okręgowym w Katowicach zapadł prawomocny wyrok uniewinniający.

"Policyjne postępowanie wyjaśniające wykazało, że błędy podczas akcji popełnili oficerowie samochodówki. Przede wszystkim nie zrobili rozpoznania i źle ocenili sytuację. Okazało się także, że nie było potrzeby wzywania komandosów. Wystarczyło obserwować blok i poczekać, aż złodziej wyjdzie. Odpowiedzialnością za pomyłkę obarczono zastępcę naczelnika oraz oficera dowodzącego akcją" - pisze Marcin Pietraszewski na łamach "Gazety Wyborczej".

Subskrybuj 24kato.pl

google news icon